Nieudane próby porozumienia
Jeszcze na początku października 1918 roku urzędnicy państwowi we Lwowie (czyli Ukraińcy i Polacy) występowali ze wspólnymi postulatami do rządu, o podwyższenie wypłat. Ich solidarność zniknęła po tym, kiedy rozpad imperium stał się tylko kwestią czasu.
Po przewrocie Ukraińcy nie brali zakładników, a w pierwszej połowie dnia 1 listopada 1918 roku kursowały tramwaje. Ukraińska Komenda nie uważała ingerencji i "zaczynania wojny z ludnością" za konieczne, dopóki nie dowiedziano się o zbiórce broni w kościołach.
Ludność cywilna wszystkich narodowości była zainteresowana dalszymi rozwiązaniami pokojowymi. Nikt nie chciał widzieć na swoich ulicach band dezerterów i maruderów, cierpieć niedostatek żywności, wody, węgla i elektryczności, narażać się na kule. Jednak, zważywszy na rangę przynależności Lwowa do polskiego i ukraińskiego projektu narodowego, kwestia bezpieczeństwa ludności cywilnej, przestrzeganie zasad moralności chrześcijańskiej, podobnie jak solidarność robotników, zeszły na drugi plan.
Próby socjaldemokratów uregulowania sytuacji na zasadach jedności ponadnarodowej były skazane na niepowodzenie. W decydującym okresie walk lewica obu stron przyłączyła się do swoich grup narodowych.
Przykłady porozumienia między żołnierzami i oficerami są wyjątkiem, potwierdzającym regułę. Kiedy oddział ukraińskich Siczowych Strzelców przybył na dworzec lwowski i wziął w niewolę kilku polskich wojskowych, ci ostatni byli gotowi na rozmowy w celu uniknięcia rozlewu krwi. Kiedy jednak przybyła polska odsiecz, inicjator rozmów ze strony polskiej został ukarany za samowolę, a ukraińscy delegaci trafili do niewoli.
Im dłużej trwały walki, tym silniejsze stawało się przekonanie, że kolejna propozycja wstrzymania ognia jest niczym więcej, jak tylko taktycznym posunięciem wroga.