Walka o dworzec
Dworzec odgrywał istotną rolę strategiczną. Zarówno Polacy, jak i Ukraińcy starali się umieścić tutaj swoje eszelony z bronią, amunicją i zapasami żywności. Kontrola nad dworcem dawała również możliwość obu stronom na otrzymanie pomocy wojskowej, czy też zatrzymanie wsparcia dla przeciwnika.
Zgodnie z planem powstania, do wieczora 1 listopada dworzec ochraniała ukraińska załoga składająca się z 50-ciu wojskowych. Grupa ta, dowodzona przez czotara Jurija Polańskiego miała nie dopuścić do grabieży eszelonów i składów oraz zorganizować jak najszybszy transport zdemobilizowanych żołnierzy innych narodowości, którzy przez Lwów wracali do swoich domów, ze względu na groźbę maruderstwa. Włączenie do swoich szeregów ukraińskich wojskowych armii austro-węgierskiej, ze względu na ogólne zmęczenie i niezrozumienie celów powstania — nie udało się.
Polskie próby przejęcia dworca rozpoczęły się jeszcze 1 listopada od zamieszek przy kościele św. Elżbiety. W południe 2 listopada grupa Polańskiego została praktycznie otoczona. Ponieważ Polacy na początku działali w cywilnych ubraniach trudno ich było odróżnić od pokojowej ludności. Nie będąc w stanie przeciwdziałać powstańcom i maruderom, pozbawiona kontaktu ze sztabem głównym, zdemoralizowana pogłoskami, ukraińska załoga relokowała się na stacje Podzamcze. W pośpiechu Polański zapomniał o grupie żołnierzy, jednak tymczasowo na jej czele stanął czotar Josafat Sidelnyk i praktycznie do końca grupa ta broniła dworca. Polacy pod komendą porucznika Jana Szrama nie spostrzegli od razu ewakuacji pozostałej części ukraińskiej załogi i wzięli szturmem dworzec bez oporu dopiero późno wieczorem tego samego dnia.
Bez względu na starania stron, na węźle kolejowym panowało rozprężenie wśród byłych żołnierzy, które jednak zakończyło się kiedy grabieżcy znaleźli wagon ze spirytusem. Podpalenie wagonów z produktami naftowymi doprowadziło do pożaru składów stacji.
W momencie przybycia do Lwowa USS wieczorem 3 listopada rozpoczęto próby odbicia dworca. Huculska sotnia chorążego Romana Karatyńskiego i sotnia Wyszkołu czotara Jewhena Jasieńskiego zapanowały prawie nad całym terytorium, ale bez wsparcia zmuszone były wycofać się na Skniłów. Strony ustanowiły ochronę dworca z mieszanej polsko-ukraińskiej kompanii lecz mimo uzgodnień, strona polska szybko rozbroiła i wzięła do niewoli ukraińskich wojskowych.