Podwójna lojalność
W przededniu listopada 1918 roku zarówno Polacy jak i Ukraińcy stosowali taktykę podwójnej lojalności. Nikt nie wykonywał gwałtownych anty-imperialnych ruchów, rozumiejąc że monarchia przeżywa swoje ostatnie dni. Lwowscy Polacy wyczekiwali: najważniejsze wydarzenia miały miejsce w Warszawie, więc przyłączenie stolicy galicyjskiej prowincji do przyszłej Polski było dla nich jedynie kwestią czasu. Polski obóz polityczny zgodnie uznawał utrzymanie spokoju w mieście i regionie za konieczne, aby bez komplikacji włączyć je do składu zjednoczonego państwa polskiego. Wiele budynków Lwowa udekorowano biało-czerwonymi flagami, a policja odnotowywała podniecenie wśród polskiej ludności. Narodowy demokrata Stanisław Głąbiński, a także socjaldemokrata Ignacy Daszyński ogłosili w Radzie Państwa (parlamencie austriackim), że już czują się obywatelami Polski. Jedynie krakowscy konserwatyści nie chcieli palić mostów z Habsburgami. Jednak w ogólnym morzu deputatów ich głos był mizerny.
Magistrat, którym zarządzali Polacy, unikał bezpośrednich konfrontacji z austriackimi instytucjami rządowymi i wojskowymi. W jego interesie leżało, aby przekazanie władzy odbyło się po cichu i pokojowo, przy zachowaniu spokoju wśród obywateli. Dopóki nie zostały uregulowanie stosunki z centralną władzą austriacką, magistrat uznawał wszystkie dotychczasowe rozporządzenia. Ostatecznie ogłosił się "murem" republiki i postanowił wysłać do Warszawy delegację, która miała przywitać Radę Regencyjną.
Natomiast Ukraińcy kategorycznie odrzucili możliwość przyłączenia Galicji do Polski i rozpoczęli przygotowania planu proklamowania własnego państwa. O ile w przypadku Polaków wszyscy pragnęli niepodległości, to Ukraińcy byli podzieleni. Narodowi demokraci zamierzali trzymać się opcji austro-węgierskiej. Proklamując swoje niepodległe państwo braliby pod uwagę wariant konfederacyjny w postaci unii personalnej z Habsburgami. Natomiast socjaldemokraci kategorycznie odrzucali tę możliwość, domagając się niezwłocznego przyłączenia Galicji Wschodniej do Ukrainy. W efekcie proklamowano jeszcze jedno państwo ukraińskie - Zachodnioukraińską Republikę Ludową.
Pomimo że ZURL we Lwowie został zbrojnie zaatakowany przez Polaków, a Ukraińcy zmuszeni do obrony, ukraińskie kierownictwo polityczne również nie pragnęło wojny, ale zachowania statusu quo, aż do czasu sprawiedliwego rozwiązania ich kwestii narodowej przez międzynarodowe organizacje pokojowe.