Nowa niechciana wojna
Pod koniec Wielkiej Wojny pokładano nadzieje w bezkrwawym uregulowaniu polsko-ukraińskiego konfliktu, a największe — w nadchodzącym kongresie pokojowym państw Ententy. Zarówno Ukraińcy, jak i Polacy oczekiwali "sprawiedliwego" rozwiązania kwestii przynależności Lwowa i Galicji Wschodniej. Nadzieje te pozostawały aktualne nie tylko w przeddzień listopadowego zrywu, ale i w trakcie zbliżających się zmagań.
Strony starały się stosować do legalnych procedur i zasad prawa międzynarodowego. Dlatego zarówno Ukraińcy, jak i Polacy jeszcze w drugiej połowie października, kiedy ogłosili własne pretensje do kraju, powoływali się na manifest imperatora Karola I z 16 października 1918 roku, a także zaznaczali swoje wymagania w trakcie manifestacji narodowych.
Prowadzone były rozmowy z austriackim namiestnikiem Huynem dotyczące ustawowego przekazania władzy, ale żadnej ze stron nie przyniosły one sukcesu. Jednak Ukraińcy pod naciskiem okoliczności i w związku z pragnieniem, ogłoszenia światu swojego istnienia, wzięli inicjatywę we własne ręce i wyprzedzili Polaków.
Austriacki namiestnik postawiony przed faktem przewrotu państwowego, przekazał pełnomocnictwa swojemu zastępcy, a ten — Ukraińskiej Radzie Narodowej. Ów krok, co prawda, nie wywarł pożądanego wrażenia na Polakach, którzy uznali go za austriacko-ukraińską zmowę przeciwko niepodległej Polsce. Analogicznie przyjęto też formalne przekazanie władzy przez austriackiego komendanta wojskowego — ukraińskiemu, 3 listopada.
Polityka kadrowa Ukraińców świadczy o tym, na ile silną była chęć uniknięcia konfrontacji. Kontynuację własnej działalności zaproponowano nie tylko komisarzowi do spraw aprowizacji, ale i naczelnikowi policji. Tolerancyjne nastawienie do działalności polskich organizacji, prasy i Polskiego Komitetu Narodowego na kontrolowanym przez Ukraińców terytorium, jest także tego świadectwem.